Bailout
Ut sementem feceris, ita metes
Jak posiejesz, tak zbierzesz
Średnio co kilka lat doświadczamy światowego kryzysu. Za każdym razem jego najgorszy cios zadawany jest innej branży. W 2008 roku była to branża deweloperska, a w obecnej sytuacji jest to branża lotnicza. Pomimo powszechnie panującego kapitalizmu w większości krajów na Świecie, w sytuacjach kryzysowych, firmy wyciągają rękę po pomoc do rządów i zazwyczaj ją otrzymują. Takie działania spotykają się z głośną krytyką wyznawców wolnorynkowego biznesu oraz zwykłych ludzi, którzy zadają sobie pytanie "skoro rządy ratują największych to czemu nie mogą uratować nas?".
Sytuacje nazywane z bailoutami czyli wykupywaniem przez rządy długów wielkich firm nie są nowym zjawiskiem. Już w 1979 roku, podczas kryzysu wywołanego wojnami na bliskim wschodzie, wiele firm musiało prosić o pomoc rząd Stanów Zjednoczonych. Jedną z tych firm był Chrysler zarządzany ówcześnie przez byłego dyrektora Ford Motor Company - Lee Iacocca.
Jak sam Lee wspomina w swojej biografii, był to jeden z najtrudniejszych okresów w jego życiu. Przez wiele miesięcy musiał jeździć do stolicy USA i rozmawiać z poszczególnymi kongresmenami w celu przekonania ich do przyznania mu pożyczki w wysokości ponad 1 miliarda dolarów. W tamtych czasach taka prośba była nie do pomyślenia. Od samego początku większość z osób decyzyjnych była całkowicie przeciwna temu pomysłowi. Wyznawali oni zasadę, iż trzeba samemu radzić sobie w kryzysach, do których się doprowadziło.
Iaccoca tłumaczył się na wiele sposobów. Podkreślał, że część problemów rzeczywiście spowodowanych było złym prowadzeniem firmy przez były zarząd. Niemniej jednak również regulacje nakładane przez organy państwowe dokładały dodatkowych kosztów i wpędzały firmę w spiralę długów.
Żaden z tych argumentów nie zadziałał jednak tak silnie jak przygotowane przez zespół Iacocci wyliczenia dotyczące skutków upadku tak dużej firmy jaką był Chrysler. Wynikało z nich, że z powodu upadku Chryslera pracę straciłoby prawie 600 tysięcy osób. Dodatkowo rząd Stanów Zjednoczonych, w ciągu pierwszego roku po bankructwie firmy, musiałby wypłacić ponad 2,6 miliarda dolarów w postaci zasiłków dla bezrobotnych. Całe społeczeństwo kosztowałoby to natomiast ponad 16 miliardów dolarów w postaci dóbr materialnych, podatków i innych aktywów.
Po przedstawieniu tak twardych argumentów, rząd ostatecznie zgodził się na udzielenie pożyczki.
Przykład ten pokazuje jak wiele dzieje się za kulisami wielkich przedsiębiorstw. Jedną z najczęstszych reakcji po ogłoszeniu podczas kryzysu kolejnego wykupu są słowa narzekania i niezadowolenia z działań rządu. Okazuje się jednak, że większość społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy jak wielkie konsekwencje wywołałby taki ruch. W najbliższych czasach możemy doświadczyć wielu takich bailoutów lecz może warto podejść do nich z chłodną głową. Mimo złości jakie mogą się w nas zbierać na myśl o lekkomyślnych działaniach prezesów tych firm to miejmy na uwadze wszystkie osoby, które mogłyby stracić pracę.